Porażka na własne życzenie. Fatalna skuteczność. [relacja]

Bałtyk Gdynia przegrał w Środzie Wielkopolskiej z Polonią 2:1 (1:0). Bramki: 1:0 30' Adam Borucki, 1:1 73' Mateusz Kuzimski, 2:1 88' Arkadiusz Korpalski (sam). Porażka zawsze boli. Porażka poniesiona, gdy stwarza się więcej sytuacji bramkowych od przeciwnika, boli podwójnie. I tak właśnie było w minioną sobotę. Bałtyk przegrał przez brak skuteczności oraz przez błędy w obronie, które zwykle nam się nie przytrafiały. Wiemy już, że sezon zakończymy na trzecim miejscu.

Zaczęliśmy całkiem nieźle, bo stworzyliśmy sobie dwie bramkowe sytuacje. Dwa razy strzeliliśmy w bramkarza (Kuzimski i Duda). Polonia odpowiedziała zmarnowaną sytuacją sam na sam z Szulcem, a druga ich dobra akcja skończyła się prowadzeniem dla gospodarzy. Bramka nas nie załamała, bo atakowaliśmy i stworzyliśmy trzy akcje, po których muszą padać bramki. Duda przeniósł piłkę nad poprzeczką, Letniowski z czystej pozycji strzelił wprost w bramkarza, zaś Bartlewski przy dobitce po strzale Letniowskiego wpadł z piłką w leżącego Dudę. Pięć bramkowych sytuacji biało-niebieskich, dwie gospodarzy i przegrywaliśmy 0:1. Niebywałe.

W drugiej połowie nasza przewaga była dosyć spora, ale nie przekładało się to na tak dobre sytuacje, jak w pierwszej odsłonie. Niecelnie uderzali Letniowski i Szur. Żal również uderzenia z dystansu Letniowskiego. Nieco bardziej do boku i byłaby świetna bramka. Wyrównanie przyszło po nieudanym wykonaniu rzutu wolnego, ale w polu karnym najlepiej odnalazł się Kuzimski. Przechytrzył obrońców i uderzył w światło bramki, piłka po głowie obrońcy wylądowała w bramce. Trzy minuty później najlepszy strzelec ligi miał okazję na 2:1 dla Bałtyku, jednak ponownie trafiliśmy wprost w bramkarza. Polonia na naszą połowę wybierała się incydentalnie. I to w zupełności im wystarczyło. W końcówce popełniliśmy serię błędów i do własnej bramki niefortunnie trafił Korpalski. Przegraliśmy 1:2…

Nie zagraliśmy złego spotkania. Mieliśmy sporo okazji i po prostu beznadziejna była skuteczność. Bałtyk  strzelił jedną bramkę i zmarnował sześć bardzo dobrych akcji. Polonia strzeliła dwie bramki i zmarnowała jedną bardzo dobrą akcję. Taka jest właśnie piłka nożna. Brak skuteczności, błędy własne i wynik może być zupełnie odwrotny, niż wskazywałby na to przebieg meczu. Tym samym nasi zawodnicy wypromowali Łukasza Spychałę – bramkarza Polonii – bowiem namiętnie strzelali mniej więcej w środek bramki. Spychała dobrze się zachowywał w tych sytuacjach broniąc często nogami. Brakowało nam uderzeń poza zasięgiem bramkarza.

Już przed tą kolejką się wypisaliśmy z walki o awans. Odnoszę wrażenie, że podłamał nas remis z Sokołem Kleczew. W tamtym spotkaniu również zabrakło skuteczności. Zabrakło gola na 2:0 i potem na 2:1. Wciąż przed oczami mam sytuacje Kuzimskiego i Kochanka. Myślę, że po zwycięstwie z Sokołem, byśmy zagrali zupełnie inne mecze w Szczecinie i Środzie Wielkopolskiej. Szkoda, bo jak widać, mielibyśmy emocje do samego końca. Za tydzień trzeba godnie zakończyć rozgrywki. W sobotę o 16:00 zagramy w Gdyni z Jarotą Jarocin.

Oprócz przebiegu meczu, mamy czasem skłonność do oceny pracy arbitrów. Ocenialiśmy między innymi pracę Ewy Augustyn lub marudziliśmy, gdy tydzień po tygodniu mecze gwizdali nam panowie z Torunia. W sobotę sprawiedliwym był Jacek Leske i trzeba przyznać, że bardzo dobrze wykonał swoją robotę. Czuł grę, panował na boisku, jak trzeba było, to był stanowczy. Zdarzyły się pojedyncze błędy, które są wpisane w życie (np. nieodgwizdany faul w środkowej strefie boiska na rzecz gospodarzy lub brak pokazania przywileju korzyści, gdy szliśmy z dobrą akcją). Tydzień temu nasi trenerzy wylecieli na trybunę po tym, gdy na gorąco oceniali postawę sędziów. W meczu z Polonią nie poleciały żadne uwagi w stronę trójki sędziowskiej. Pretensje możemy mieć tylko do siebie. Panie Jacku Leske, brawo za dobry mecz.

06

baltyk.gdynia.pl © 2024

Search