Chcąc nieco uspokoić ciekawość kibiców Bałtyku Gdynia zwrócilismy sie do dyrektora Stanisława Rajewicza by poprzez odpowiedzi na pytania móc także w pewnym stopniu uspokoić nerwową sytuację w ostatnim czasie. Musieliśmy na nie chwilę poczekać, bo praca w klubie trwa do późnych godzin. Dyrektor wczoraj opuścił Olimpijską po 1 w nocy, więc odpowiedzi dostaliśmy dzisiaj.
Panie dyrektorze bardzo mało informacji dociera do kibiców o tym co się dzieje w klubie i nad czym pracujecie. Czy mógłby Pan w skrócie powiedzieć kilka zdań o przyczynach takiego stanu rzeczy, czy praca w klubie trwa czy też faktycznie są wakacje ?
Stanisław Rajewicz: Nie mamy w klubie wrażenia, aby Bałtyk odstawał od II-ligowej średniej w sferze informacyjnej. Informujemy o faktach, gdy mają one miejsce. Spekulowanie lub nawożenie pola pod spekulacje nie jest domeną klubu, raczej mediów i witryn tzw. nieoficjalnych. Klub zawsze był i jest otwarty na ludzi piszących o SKS, ja zazwyczaj odpowiadam pytającym pełnym zdaniem. Kto na przykład bywa na walnych zebraniach, ten - mam nadzieję - nie zaprzeczy. Fakt, że dziś po raz pierwszy odkąd działam w klubie, a mija właśnie pięć lat, otrzymałem oficjalne zapytanie od strony nieoficjalnej, bardzo mnie cieszy. Gdyby wcześniej padło zapytanie o Karola Wasielewskiego, pewnie kibice nie frustrowaliby się pozbawionymi podstaw domniemaniami... Inna sprawa, że prasa trójmiejska nie pisze o Bałtyku za często, ale dzieje się tak z powodów, które łatwo rozszyfrować. W samej Gdyni mamy pięć klubów ligowych, które w hierarchii - jakkolwiek zbudujemy dla niej założenia - klasyfikują się wyżej. Obok mamy Sopot, ciut dalej Gdańsk. Praca w klubie trwa przez cały rok, a że Bałtyk - o czym nikt nie chce pamiętać - ma bodaj najbardziej skromną w całej lidze kadrę menedżersko-biurową, a zarząd społeczny, to tej pracy jest naprawdę dużo. Nie mamy czasu na sztuczne wywołanie tematów, bo to klubowi w niczym nie pomoże. Po rundzie jesiennej, gdy mieliśmy na koncie 27 punktów mimo aż dziesięciu meczów na wyjeździe, panowało wokół klubu powszechne niezadowolenie, w co kilku moich znajomych z innych klubów nie mogło uwierzyć. Teraz - jak rozumiem z pytania - też panuje niepokój. Niby dlaczego? Bo nie uruchomiliśmy hurtowego skupu 30-latków ze znanymi nazwiskami? Zestawianie Bałtyku z Miedzią albo wcześniej z Zagłębiem, Zawiszą czy Olimpią jest nie fair. Dziś w Hiszpanii nikt nie zestawia Getafe z Malagą, prawda? Bałtyk ma określone możliwości, które nie wiemy czemu od lat są przeszacowywane. Nawet w IV i III lidze nie byliśmy klubem z największym budżetem, a mimo to właśnie SKS rozpocznie trzeci sezon w II lidze. Biorę pod uwagę bogatą tradycję i prestiż klubu, również fakt, że napis Amica na koszulkach robi wrażenie. Z tego powodu staramy się wszyscy w klubie, aby nie dać plamy i chyba nie dajemy, skoro Bałtyk przyzwoicie radzi sobie na szczeblu centralnym, jednak bardzo proszę o nie obciążanie klubu i drużyny pięknymi wspomnieniami kibiców za Ekstraklasą przy Olimpijskiej. Wtedy za klubem stała wielka stocznia, a także stoczniowcy, którym przy wypłacie - za ich zgodą - potrącano składkę na klub. To historia. To już nie wróci. Sam pamiętam rozczarowanie spadkiem z Ekstraklasy w 1988 r. i fakt, że zaledwie dwa lata później chodziłem na Bałtyk w III lidze. Czy teraz choćby w jednym procencie dzieje sie w klubie dramat podobny do tamtego? Wszyscy w Bałtyku pragną dotrzeć jak najwyżej, ale na Zarządzie ciąży odpowiedzialność za cały klub, za ponad trzystu juniorów, za kilkanaście drużyn zgłoszonych do rozgrywek. Pod tym względem należymy do absolutnej elity w całej II lidze i pewnie pierwszej też. Bałtyk nie może działać w stylu "zastaw się, a postaw się". Nie możemy zaryzykować bytu sekcji seniorskiej, bo jej upadek miałby destrukcyjny wpływ na cały klub, zwłaszcza, że nasz klub - o czym mówiłem - funkcjonuje w warunkach niesamowitej konkurencji. Scenariusz z Gorzowa czy Słubic jest niedopuszczalny. Swoją drogą chcielibyśmy otrzymywać od miasta tyle, ile otrzymywała rocznie Polonia Słubice. Od 2006 roku Bałtyk z sezonu na sezon kończy ligę na wyższym miejscu, obecnie jesteśmy siódmym klubem II ligi, jedynym w grupie Zachód, który w sezonie 2011/2012 będzie mieć licencję bezwarunkową. Klub jest o krok od pozyskania kolejnego - obok Amiki – spektakularnego inwestora, który pozwoli ustabilizować sytuację finansową. II liga w obecnym kształcie wykańcza kluby i o tym wiedzą wszyscy, którzy się tej materii poświęcili. Bałtyk jakoś daje radę. A ci, którzy mają wątłe pojęcie o temacie, lubią jeszcze powtarzać, że trzeba uciekać z II ligi, bo w pierwszej jest łatwiej. Szkoda czasu, aby prostować podobne mądrości.
Jak wygląda sprawa wzmocnień drużyny? Kibice twierdzą że inni się wzmacniają a my stoimy w miejscu.
Stanisław Rajewicz: Budowa drużyny na nowy sezon idzie normalnym torem, chociaż faktem jest, że odrobinę za dużo czasu pochłonęło zatrudnianie nowego szkoleniowca. Marek Witkowski ma w sobie dużo spokoju i cierpliwości, w pierwszej kolejności poprosił o czas na ocenę piłkarzy, którzy są w klubie. I w Iławie, i w Suwałkach grał młodymi, dlatego nie widzi powodów, aby było inaczej w Gdyni. Szalenie ważna jest kwestia młodzieżowców. Pierwsze półrocze było pod tym względem całkowicie stracone i teraz jest kłopot. Sytuacja kadrowa Bałtyku nie odbiega od sytuacji Jaroty, Nielby, Ruchu, Górnika, Elany... I tak mógłbym wymieniać. W porównaniu z Miedzią faktycznie wyglądamy blado, ale jako dyrektor Bałtyku z pięknego miasta Gdynia powiem przewrotnie - dajcie nam tyle kasy, a zbudujemy z trenerem zespół, który robiłby dużo większe wrażenie, powiedzmy dwa razy większe. I to nie byłaby drużyna tzw. rutyniarzy. Miasto, stadion, morze, okoliczności przyrody plus gotówka - w II lidze bylibyśmy poza zasięgiem. Niestety, akurat w gotówkę bogatsze są inne kluby. C'est la vie. Dlatego działamy być może zbyt wolno, ale metodycznie i w ramach budżetu. Transfery będą. Bałtyk kolejny już sezon rozpocznie mocniejszy, można rzec, zgodnie z tradycją. Jednak tylko od kibiców zależy jak potraktują te słowa. Grzechem byłoby dziś mówić o celach, skoro drużyna jest w budowie. Rok temu w sierpniu sprzedaliśmy Kowalskiego do Niecieczy. Wcześniej Łukasz bardzo pomógł klubowi w pierwszych pięciu meczach. W jego miejsce pozyskaliśmy Lilo i dodatkowo wykupiliśmy Kaszubę z Cracovii. Wydawało się, że nie może być źle. Co pokazało życie? Że "Kowal" zrobił w miesiąc więcej niż jego następcy razem przez resztę sezonu. Nikt nie wie na starcie, co jest mu pisane. Rok temu faworytem III ligi miał być Orkan, a Bytovii w ogóle w tej lidze nie było, bo spadła. Na mecie sezonu Bytovia wyprzedziła faworyta o 24 punkty i awansowała.
Kiedy możemy spodziewać się większej ilości, mamy nadzieje, pozytywnych wieści?
Stanisław Rajewicz: Wieści będą spływać systematycznie. Zarząd klubu działa w dobrej wierze, więc nie mogę zakładać, że wiadomości będą złe. Doświadczenie podpowiada jedno - piłkarzy na rynku jest bardzo dużo, na początku okna transferowego wszyscy oczekują dużych pieniędzy. Po dwóch tygodniach, gdy kluby I ligi i najbogatsze w II zamykają kadry, oczekiwania piłkarzy i menedżerów nabierają znamion rozsądku. Proszę o cierpliwość. I o umiar w oczekiwaniach.
Dziękujemy za rozmowę.
Ze swojej strony chcielibyśmy ponowić apel o cierpliwość i kulturę w komentarzach. Nerwy i zlośliwości nie przynoszą nic dobrego, a my w biało-niebieskiej rodzinie musimy się szczególnie szanować. Inaczej nic razem nie zbudujemy. W tym sezonie jeden duży sukces już odnieśliśmy. Do naszej rodziny dołączył możny inwestor. To plony naszej dobrej wspólnej pracy zarówno w klubie jak i na trybunach. Na dalsze efekty musimy jeszcze trochę poczekać. Ale na pewno warto.