Pięć bramek grając w osłabieniu!

Bałtyk Gdynia rozgromił Górnika Konin 6:0 (1:0). Aż pięć bramek strzeliliśmy grając w osłabieniu – to historyczny wyczyn. Ogromne brawa i gratulacje dla całego zespołu, bo po pierwszej połowie, mimo, że prowadziliśmy 1:0, nie byliśmy optymistycznie nastawieni przed drugą połową. Czerwoną kartkę otrzymał w 38 minucie Sebastian Bartlewski. Na początku się wydawało, że niesłusznie, ale nasz var wyjaśnia, że sędzia miał podstawy ku swojej decyzji i choć faul był miękki, to jednak pretensje można mieć tylko do siebie.

Przed meczem pisaliśmy, że Górnik jak już strzela gole, to w pierwszej połowie. A gdy je traci, to zazwyczaj po zmianie stron boiska. Statystyki na bazie poprzednich spotkań Górnika nie kłamały. To Górnik piłkarsko wyglądał nieco lepiej w pierwszej połowie, oddał więcej strzałów, miał więcej rzutów rożnych i częściej gościł pod naszą bramką. Bałtyk był jednak konkretniejszy. Sytuacji mieliśmy mniej, ale gdy już się przytrafiła to porządnie pachniało golem. Pierwsza akcja zakończyła się bramką. Kros Damiana Garbacika, podanie Adama Gołuńskiego i wykończenie Igora Jankowskiego.

Jeśli ktoś miał obawy o to, jak poradzimy sobie bez Michała Marczaka, to Igor szybko wszystko wyjaśnił. Potwierdzał swoją przydatność w kolejnych minutach. Ma dobry wzorzec do naśladowania, bo nasz młodzieżowiec coraz lepiej radzi sobie w grze tyłem do bramki, potrafi zastawić się i przytrzymać piłkę. W dodatku jest ambitny i pomaga w defensywie. Jedna z późniejszych bramek zaczęła się od jego odbioru. Na tle Górnika Jankowski był skutecznym antidotum na brak Marczaka.

W 38 minucie czerwoną kartkę zobaczył nasz kapitan. Trochę nie dowierzaliśmy. Wyglądało to niegroźnie i miękko. Sędzia jednak miał prawo pokazać czerwoną. Regulacje są takie, że każdy atak ręką na głowę przeciwnika może zakończyć się pokazaniem czerwonej kartki. Bartlewski rywalowi krzywdy nie zrobił, ale po co ta ręka przy głowie zawodnika z Konina? Chłop był skierowany tyłem do naszej bramki, odległość jakieś 25 metrów od niej, zero zagrożenia. Rozumiemy, że Sebastian chciał odebrać piłkę, ale można złapać za koszulkę, a nie wyciągać rękę w kierunku głowy. Dopiero co Bartlewski pauzował w meczu z Jarotą. Ominął go mecz na głównym stadionie. Teraz będzie pauzować przynajmniej dwa mecze (Radunia i Chemik).

Cóż, nie jesteśmy tym w sumie zdziwieni. Nasz kapitan ma łatwość do łapania kartek, a ich większość można było zapewne uniknąć. Poprzednie sezony to odpowiednio 5 (skrócony sezon 19/20), 9, 7, 8, 9 żółtych kartek.

Do przerwy prowadziliśmy 1:0, ale patrząc na grę, mieliśmy spore obawy przed drugą połową. Górnik wyglądał dobrze i atakował coraz groźniej.

W przerwie zmiana w naszych szeregach. Mateusz Goerke został w szatni a na boisku pojawił się Igor Biedrzycki. Goerke nie radził sobie najlepiej. Na ogół w środku pomocy mamy często problemy. Przed parą stoperów gra dwójka defensywnych pomocników i nie mogą oni ustabilizować swojej formy. Grają tam na zmianę Demianchuk, Biedrzycki, Goerke, Dziadkowiec. Na tej pozycji mamy najczęstsze roszady.

Nasze obawy z końcówki pierwszej połowy zostały szybko rozwiane. Uruchomiony Szymon Nowicki, dośrodkowanie, bramkarz pluje i Mateusz Gułajski podwyższa na 2:0. Kamień spadł nam z serca, bo dwubramkowa zaliczka dawała bufor bezpieczeństwa. Jak się okazało, powiększaliśmy go do ostatnich minut. Górnik próbował atakować, ale strzały były marnej jakości. Gdy raz było bardzo groźnie, to na posterunku był Michał Bartkowiak. Rywale próbowali prowadzić grę, ale dobrze graliśmy w obronie, odbieraliśmy piłkę i wyprowadzaliśmy kolejne ataki. Przeszywaliśmy przeciwników prostopadłymi podaniami. W rezultacie oglądaliśmy kolejne bramki i już na dobre zapomnieliśmy o wcześniejszych nerwowych momentach.

Swoją pierwszą bramkę w lidze strzelił Maksym Demianchuk. Czekał na to do meczu nr 61. Pierwszy mecz w lidze zagrał Bartosz Ossowski. W Bałtyku zadebiutował Adrian Włoch.

To co może cieszyć to coraz pewniejsza postawa w bramce Michała Bartkowiaka. Nie jest już takim zapalnikiem, jak to czasem bywało. Teraz często nas ratuje przed utratą bramki i jest na pewno na tym etapie sporym objawieniem sezonu.

Plus zapisujemy też obronie. W poprzednim sezonie druga najgorsza defensywa. W tym sezonie na razie mamy, razem z Polonią, najmniejszą liczbę straconych bramek – 7. Para stoperów, Garbacik – Lengiewicz wydaje się, że znalazła porozumienie. A gdy już rywal się prześlizgnie, w bramce jest Bartkowiak. Boki obrony oprócz swoich obowiązków w defensywie, chętnie wykazują inklinacje ofensywne. Kiedyś podobno jeden z trenerów zabraniał naszym obrońcom przekraczać linię środkową boiska… Dziś jest to wartość dodana. 

Ostatni raz w lidze tyle bramek strzeliliśmy 18 października 2014 roku – 7:1 z GKS Przodkowo.

Za tydzień pojedynek z napakowaną gwiazdami Radunią Stężyca. Zobaczymy jak poradzi sobie nasza młodzież. Czeka nas ciężki pojedynek. Dwa ostatnie mecze w Stężycy przegraliśmy. Powiat kartuski, jeśli chodzi o „koronę” jest oznaczony kolorem czerwonym, więc zapewne mecz odbędzie się bez udziału publiczności.

Bałtyk Gdynia – Górnik Konin 6:0 (1:0)
1:0 – 7’ Igor Jankowski
2:0 – 52’ Mateusz Gułajski
3:0 – 64’ Adam Gołuński
4:0 – 73’ Mateusz Gułajski
5:0 – 83’ Maksym Demianchuk
6:0 – 90’ Sebastian Dziadkowiec

Bałtyk: Bartkowiak – Nowicki, Lengiewicz, Garbacik, Machol (90’ Włoch), Gołuński ( 70’ Poręba), Demianchuk, Goerke (46’ Biedrzycki), Gułajski (83’ Ossowski), Bartlewski, Jankowski (75’ Dziadkowiec).

żółte kartki: Mateusz Goerke, Szymon Nowicki
czerwona kartka: Sebastian Bartlewski (38’)

baltyk.gdynia.pl © 2024

Search